Dziś nieco poważniej niż zwykle. Dwa lata temu prowadziliśmy badania nieinwazyjne na kurhanach Lasu Grodziskiego (pow. pleszewski). Projekt ten był realizowany z inicjatywy naszego przyjaciela Grzegorza Szczurka z Fundacji Ochrony Zabytków w Poznaniu uzyskując dofinansowanie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Priorytet 5. Ochrona Dziedzictwa Archeologicznego. Wykonaliśmy opracowania danych lotniczego skanowania laserowego, a także, w międzynarodowym gronie – badania magnetyczne i elektrooporowe na nowo odkrytych kopcach. Prace te miały na celu rozpoznanie konstrukcji obiektów, pośrednio także chronologii, objęcie ich ochroną konserwatorską oraz popularyzowanie zarówno dziedzictwa, jak i współczesnego warsztatu archeologii wśród lokalnej społeczności. Wstępne wyniki zostały opublikowane w Roczniku Pleszewskim, a poszerzone studia są w druku. Nie wszyscy jednak podzielają nasze podejście i metody…
W takim wspaniałym gronie badaliśmy kurhany Grodziskiego Lasu wiosną 2017 roku. Jak widać, kopce nieco straciły z pierwotnego monumentalizmu, ale wciąż wyróżniają się w terenie.
Kilka tygodni temu (3 sierpnia), podczas wizytacji terenowej okazało się, że dwa z nich zostały rozkopane. „Archeolog-amator”, jak to niekiedy się takie osoby określa, wykonał ametodyczny wkop w centrum kopców, próbując zapewne odnaleźć jamę grobową i potencjalne wyposażenie liczącego 3500 lat pochówku. Nawet nie próbowano zatrzeć po sobie śladów, bezczelnie pozostawiając hałdy, niezabezpieczoną dziurę i śmieci. Dwa tygodnie temu (22 sierpnia) prowadząc prace na grodzisku w Taczanowie, przespacerowaliśmy się na pobliskie cmentarzyska kurhanowe, gdzie znaleźliśmy kolejne rozkopane kopce. Zapewne miejsc takich jest więcej. Mamy zatem do czynienia z bardziej lub mniej zorganizowaną szajką grasujących po okolicznych lasach wandali i złodziei.
Zniszczone kurhany w pobliżu Grodziska i Taczanowa.
O obu sprawach natychmiast zostały zawiadomione odpowiednie służby: Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Poznaniu, Narodowy Instytut Dziedzictwa, Służby Leśne oraz oczywiście Policja, która przeprowadziła na miejscu czynności zabezpieczające. Sprawę monitorują także wydziały zajmujące się przestępczością przeciwko zabytkom Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu oraz Komendy Głównej w Warszawie.
Takie wiadomości powodują złość i uruchamiają wiele negatywnych emocji, jednocześnie tworzą poczucie ogromnego rozczarowania i niemocy. Dla wielu są kolejnym potwierdzeniem potrzeby „utajniania” danych archeologicznych, co w naszej opinii wypacza ideę uprawiania nauki i swobodnego dostępu do jej wyników, na co w naszych pracach tak naciskamy. Chociaż w południowo-wschodniej Wielkopolsce nasze prace spotykają się ze szczególnie ciepłym przyjęciem i żywym zainteresowaniem ich wynikami, jak wszędzie – znajdą się bezmyślne jednostki, które próbują umniejszyć sens tych działań lub egoistycznie wykorzystać wyniki dla własnych, głupich korzyści.
Przypominamy, że zgodnie z art. 108 Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami: „Kto niszczy lub uszkadza zabytek, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”, a to nie jedyne przepisy, które będą mieć zastosowanie w tej sprawie.
Fundacja Ochrony Zabytków wyznaczyła nagrodę w wysokości 2000 zł za informacje, które pomogą w ujęciu sprawców. Prosimy o kontakt w tej sprawie z Komendą Powiatową Policji w Pleszewie (tel. 62 742-92-00).
Uzupełnienie:
Nasz wpis na facebooku spotkał się z nadzwyczaj wielkim odzewem, ponad setką komentarzy i udostępnień. Temat wzbudził wiele kontrowersji i, niekiedy skrajnych, emocji. Nie byliśmy w stanie odpowiadać na poruszane kwestie na bieżąco, lecz zbiorczo spróbowaliśmy odnieść się do kilku przewodnich wątków, głównie w celu uświadomienia procedur i realiów, bo to w tym obszarze pojawiło się najwięcej niedomówień. Wpis pozostawiany bez większej redakcji.
1. Pojawiają się liczne uwagi, że przez dwa lata z kopcami nic się nie działo, co jest ignorancją, jak mniemy wynikającą z nieświadomości. Jak wspomnieliśmy, po odkryciu zostały wykonane badania nieinwazyjne, zadokumentowano topografię obiektów, wykonano naukowe opracowania, obiekty te też zostały wpisane do ewidencji archeologicznej. Z konserwatorskiego punktu widzenia to znacznie ponad minimum. Rozumiemy, że większe oczekiwania biorą się z niezrozumienia doktryny ochrony dziedzictwa, podkreślając słowo „ochrona”. Oznacza to, że jeśli przez 3500 lat grobowce stały nienaruszone, to naszym podstawowym celem jest, zagwarantowanie pewnych mechanizmów opieki nad nimi, aby dalej, w możliwie niezmienionej działaniami ludzkimi formie tam pozostały – rolę tę spełnia ewidencja i umocowany prawnie status zabytku archeologicznego.
Działania wykopaliskowe są inwazyjne. Nieodwracalnie zmieniają oryginalną tkankę zabytkową, układ nawarstwień, wyrywają z kontekstu zabytki ruchome, zaburzają oryginalne sygnatury fizyczne i chemiczne, ograniczając wykorzystanie nowych narzędzi badawczych w przyszłości. Dlatego też wykopaliska archeologiczne należy prowadzić roztropnie, jedynie w uzasadnionych przypadkach, wstrzemięźliwie określając ich zasięg, z ogólnym nastawieniem jak do eksploatacji wyczerpywalnego zasobu. Powinny być dyktowane wyjątkowymi walorami poznawczymi albo realizowane ratowniczo np. poprzedzając inwestycje. Faworyzowane powinny być jednak przede wszystkim działania nieinwazyjne i popularyzacyjne, co jest nie mniej ważne.
Jak wspomnieliśmy – ochrona ta ma przede wszystkim wymiar prawny, nie zaś formę uzbrojonego strażnika na każdym stanowisku archeologicznym, strzegącego go dzień i noc. Archeolodzy, wbrew oczekiwaniom niektórych głosów w dyskusji, nie są służbą specjalną, która rzuca się na każde stanowisko, aby je „zabezpieczyć” w rozumieniu „wykopać”. Miejsc takich się nie ogradza, nie oznacza tabliczkami, nie stawia na nich tablic informacyjnych – znacie Państwo takie, które nie są wiecznie niszczone przez wandali? Nie ustawia fotopułapek, które paradoksalnie są powszechnym łupem złodziei. Mamy w Polsce pół miliona stanowisk archeologicznych – to niewykonalne fizycznie i nieuzasadnione ekonomiczne. Prawo wyraźnie zakazuje pozyskiwania zabytków bez pozwolenia, czyli bez kontroli, a o zachowywaniu się w lesie traktują też inne przepisy. Może naiwnie, ale liczymy na współodpowiedzialność za naszą kulturę i dziedzictwo, a też przestrzeganie prawa i pewnych norm społecznych.
Opieka konserwatorska działa trochę jak opieka zdrowotna tzn. ma stwarzać możliwości leczenia i ten proces nadzorować, wykorzystując w tym celu sprawdzone metody i procedury – nie zapobiega jednak występowaniu chorób całkowicie. Chcielibyśmy aby służby działały lepiej, ale rozumiemy ograniczenia budżetowe na rzecz innych bardziej przyziemnych potrzeb ogółu społeczeństwa. Nie oszukując się – służby konserwatorskie to urzędnicy, w praktyce zawaleni pracą biurową. Same urzędy są często silnie niedofinansowane, przez co niewydolne. Pracownicy mają niskie wynagrodzenia, jak to w budżetówce. Macie Państwo prawo głosu, działajcie lokalnie, sygnalizujcie społeczne zapotrzebowanie na działania na rzecz zabytków pośród lokalnych samorządowców. To najkrótsza droga. Wieszanie psów i wylewanie jadu nie rozwiąże tej sytuacji.
2. Czytamy ze zrozumieniem. Lokalizacja kurhanów została opublikowana w czasopiśmie naukowym dostępnym w każdej bibliotece w regionie, a poglądowe mapki pojawiały się chyba nawet w prasie lokalnej. Odbyły się też prelekcje popularnonaukowe. Obiekty te są świetnie widoczne na lidarach – jak tysiące innych stanowisk archeologicznych. Dane te są dostępne z poziomu każdego komputera lub smartfona. My też znaleźliśmy je w ten właśnie sposób. To nie jest wiedza tajemna i nie trzeba w tym celu uprawiać czarnej magii. Jak kiedyś wyczytaliśmy – ograniczenie dostępu do informacji nie chroni przed złymi ludźmi robiącymi złe rzeczy, a skutecznie ogranicza pole działania ludzi dobrych, ze słusznymi intencjami. Co poradzić!?
Archeologia jest nauką o ludziach, ale także nauką dla ludzi. Jedną z podstaw naszego działania jest informowanie o prowadzonych badaniach i ich wynikach. Ma ono na celu również pokazanie pracy archeologa, podkreślenie znaczenia badań metodycznych i późniejsze osadzenie znalezisk w kontekście kulturowym. Mamy nadzieję, że to właśnie szerzenie wiedzy na temat naszej pracy przyczyni się do ich lepszego zrozumienia, a w efekcie do ochrony dziedzictwa kulturowego. Pozyskiwane przez nas w toku badań informacje są dobrem ogólnodostępnym, które szerzymy między innymi w formie publikacji i prezentowanych przez nas referatów. Jeśli miałoby być inaczej, pewnie byśmy tego nie robili.
3. Zwrócilibyśmy uwagę, że w całym naszym tekście nie padło żadne oskarżenie w stronę detektorystów, a nawet słowo o wykrywaczach. Nie wiem nawet czy były one w tym miejscu używane, a jeśli nawet, nie spodziewałbym się sukcesów, gdyż w obiektach z tego okresu, w tym regionie, wyposażenie grobowe było dość skromne. Tu detektorem był LiDAR i ogólnodostępne dane. To rewolucyjne narzędzie, bezcenny element warsztatu współczesnej archeologii. Jak widać prowokujący także do działań niezgodnych z prawem. Nie jest to w naszej opinii punkt zaczepienia do rozmów o wykrywaczach i obowiązującym w Polsce prawodawstwie. Tu mieliśmy regularny wkop rabunkowy zrobiony przez osobę mającą pełną świadomość tego co robi i czego szuka, a nie przemieszczony zabytek wyciągnięty z warstwy ornej. To zupełnie inna liga.
4. Odpowiadając na uwagi archeologów, co do potrzeby interwencyjnego przebadania wkopów i przesiania hałd – uspokajamy, że takie prace trwają. Nie jest jednak sztuką zrobienie tego „na hurra”, co byłoby równie szkodliwe. Procedury są w toku, a my przygotowujemy się do badań. Zdjęcia pochodzą z momentu odkrycia – wówczas było to miejsce przestępstwa. Potem odbywały się czynności śledcze, z których zdjęć ze względu na wizerunki osób nie publikujemy. Miejsca są lub będą przebadane, a pierwotna forma terenu przywrócona. Wspierający nasze działania leśnicy, podczas monitorowania lasu, sprawdzają także kolejne potencjalne lokalizacje narażone na rabunki.
Będziemy informowali o postępach w sprawie.